niedziela, 18 października 2009

5.08.09 – środa (dzień szósty)

poranne dogorywanie – na plaży, na plaży fajnie jest! – O kurczę! To już 19.00?? – „Jedźmy, nikt nie woła!” czyli jazda przez idyllę – nocne doczłapywanie do Ustki- luli w jagodach

Dochodzenie do siebie po nocnej eskapadzie trwało bardzo długo, ale przecież człowiek nie wielbłąd – pić przecież musi… wyprawa rowerowa nie może polegać tylko na robocim trzymaniu się marszruty. Podążając za tą myślą postanowiliśmy zabawić jeszcze jakiś czas w Darłówku, beztrosko się kąpiąc i wygrzewając nasze leniwe cielska na plaży, która jak się okazało była o rzut beretem od naszego campingu.

Bardzo powoli dojrzewaliśmy do myśli aby w końcu się ulotnić z Darłówka. Trwało to mniej więcej cały dzień, a rowery ostatecznie zostały spakowane około godziny 19.00 i wtedy też wyruszyliśmy. Była to straszna klapa, biorąc pod uwagę, że tego dnia musieliśmy przejechać jeszcze około 40 km, a słońce zaczynało już bezlitośnie chylić się ku zachodowi…

Z drugiej jednak strony było nam dane przejeżdżać przez jedne z najpiękniejszych miejsc na pobrzeżu słowińskim. Rzędy wiatraków, kilometry świeżo skoszonych pól i łąk błyszczących złotą poświatą, wsie o długości 100-200m i o nazwach nie z tej ziemi, piękne domy pruskie, które są jawnym pomnikiem zaboru, który panował tu jeszcze 100 lat temu, miejsca zapomniane przez nowoczesny świat, które mogliśmy teraz odkrywać na nowo i czerpać z tego niewyobrażalną radość. Rzadko kiedy człowiek czuje się tak niewyobrażalnie wolny.


Po godzinie 21.00 słońce zgasło nam już zupełnie, więc przyodzialiśmy nasze odblaskowe koszulki i rozświetliliśmy nasze rowery jak choinki. O takiej porze jazda po wiejskich drogach jest dosyć niebezpieczna. Co poniektórzy zaczęli już narzekać na skrzypienie w nogach i obolałe karki, jednak tuż po 22.00 udało nam się dotrzeć do Ustki.

Pizza i piwo jeszcze nigdy nie smakowały tak dobrze, a humory dokazywały nam mimo totalnego zmęczenia materiału.

Nocleg tego dnia był znowuż przewidziany w dzikim i ciemnym lesie kawałek za latarnią morską w kierunku wschodnim od niej. Noc była ciepła i spokojna toteż postanowiliśmy rozwalić się ze śpiworami na miękkich krzewach jagodowych pod gołym niebem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz