Godzina 7.30 rano na dworcu PKP w Świnoujściu. Nasze zaspane ślepia i mózgi zaczynają rejestrować nowe otoczenie. Po uzbrojeniu rowerów w sakwy ruszyliśmy w drogę. Będąc na Świnoujściu nie sposób nie przepłynąć się promem. Korzystamy z tej wygody aby dotrzeć na Uznam, gdzie wujo naszego towarzysza Długiego zaoferował nam gościnę i śniadanie w swoim hotelu. Naprawdę trudno o lepszy początek dnia!
W Świnoujściu odwiedzamy latarnię morską (68m), strzegącą wejścia do portu. Po wysłuchaniu rad doświadczonego cyklisty kierujemy się na drogę nr 3 prowadzącą do Międzyzdrojów. Pokonując ostry podjazd w pobliżu kurortu lądujemy na miejscu. Nie mogliśmy sobie odmówić fotki przy alei gwiazd oraz spaceru po 395 metrowym molo, tylko gdyby nie te tłumy, ale trudno sezon to sezon.
Parę kilometrów za Międzyzdrojami fundujemy sobie pierwszą dawkę off-roadu. Czerwony szlak prowadzi nas do "Pokazowej zagrody żubrów" w wolińskim parku narodowym, koszt zwiedzania– 3zł od twarzy. Nie chcieliśmy ażeby żubrze nicnierobienie nam się zanadto udzieliło więc po chwili znów wróciliśmy na szlak.
Po przejechaniu około 8km docieramy do Wisełki, miejscowości wypoczynkowej otoczonej łańcuchem malowniczych, karłowatych jeziorek, która stanowi bazę wypadową na najniższą latarnię morską na całym wybrzeżu - Kikut (18,2m). Dojazd do latarni realizowaliśmy, leśnym szlakiem czarnym, będącym mieszanką piasku i korzeni do momentu gdy zamiast latarni przywitała nas plaża, błąd kartografa kosztował nas przebijaniem się przez 300m piasku do szlaku czerwonego, który co prawda w efekcie doprowadził nas do latarni, jednak trzeba było opłacić to mozołem wpychania ponad 40kg rowerów pod niemiłosiernie stromy podjazd i litrami wylanego potu.
Nasza pierwsza noc spędzona pod namiotami na dziko w lesie nieopodal Dziwnowa była dla nas chrztem bojowym. Rano obudził nasz plażowy traktor-wyrównalec i tak się zaczął dzień trzeci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz