Riders on the storm – smak deszczu i spalin- Kołobrzeg - opuszczone lotnisko wojskowe Bagicz – 2 mocne argumenty kebab & karaoke – mokra noc pod Ustroniem Morskim.
Wyjazd z Mrzeżyna nieco się opóźnił przez nasze męskie leserstwo, którego biedna Magda długo nie mogła przełamać. Mrzeżyno opuściliśmy późnym popołudniem.
Droga do Kołobrzegu minęła nadzwyczaj szybko. Po drodze minęliśmy bardzo sympatyczną parkę z Poznania: Marysię i Marcina, którzy tak samo jak my podążali w stronę Helu na rowerach. W Kołobrzegu nie zabawiliśmy zbyt długo – szybka fotka pod latarnią w porcie, drobne zakupy i ruszamy dalej. Czerwony, wąski szlak za Kołobrzegiempoprowadził nas dalej wzdłuż wybrzeża. Wrażenia z jazdy tym odcinkiem są bajkowe, po lewej dzika plaża z roztrzaskującymi się o brzeg falami, po prawej zaś gęsty las z uwięzionymi w nim bajorkami.
Kolejnym punktem godnym uwagi jest stare opuszczone lotnisko wojskowe Bagicz, będące w czasie II Wojny Światowej bazą niemieckich bombowców dokonujących nalotów na terenie polski. Szlak rowerowy wiodący przez lotnisko biegnie częściowo pasami startowymi i drogami kołowania, a częściowo drogami szutrowymi, więc jazda przez te okolice jest naprawdę przyjemna i ciekawa.
Naszym celem na ten dzień było Ustronie Morskie, więc przemęczeni i głodni nie posiadaliśmy się ze szczęścia gdy już w końcu tam dotarliśmy . Było dość pochmurno i wciąż kropiło, więc w dość krótkim czasie znaleźliśmy knajpę z grillem, pizzą i karaoke, gdzie pojedzeni i popici ruszyliśmy na podbój publiczności drąc się w pięciu w jeden mikrofon . Aplauz był raczej znikomy…
Poszukiwanie noclegu tego dnia nie należało do najprzyjemniejszych, bowiem deszcz przybrał już poważnie na sile, a naszym planem było rozbić się w lesie na dziko. Wyjeżdżając kawałek za miasto w kierunku Mielna, znaleźliśmy wejście do lasu które wiodło aż na plażę. Usytuowaliśmy się mniej więcej po środku szlaku na niewielkiej polanie, próbując zasnąć przy nieustannym stukocie deszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz