niedziela, 18 października 2009

4.08.09 – dzień piąty (wtorek)

wyjazd z Ustronia Morskiego - śniadanie w Sarbinowie – Łazy to Dąbki Challenge- Postój w Dąbkach- Droga na Darłówko

Następnego dnia po całonocnej ulewie nasz leśny obóz wyglądał mało apetycznie i nie kwapiliśmy się żeby szybko go zwinąć. Po obudzeniu się postanowiliśmy zbadać okolicę i jak się okazało niedaleko miejsca gdzie biwakowaliśmy znajdował się, jak podejrzewaliśmy, opuszczony schron wojskowy, jednak przechadzając się w jego pobliżu, wyraźnie było słychać znaki czyjejś bytności w nim! Całe szczęście, że nie zachciało się temu komuś odwiedzić nas w nocy… uff

Poranna toaleta odbyła się oczywiście w morzu. Czyściutka deszczówka zebrana z folii ochraniającej rowery przydała się do mycia zębów. Po paru godzinach sielanki w końcu ruszyliśmy w drogę. Plan na dziś: Darłówko.

Na mapie droga wiodąca przy morzu nie zawsze oznacza, że morze to będzie faktycznie widoczne, tak było również i tym razem. W Sarbinowie zrobiliśmy mały postój na śniadanie w jednym z przydrożnych spożywczaków.

Podczas konsumpcji dostrzegliśmy znajomą nam parkę, którą wcześniej spotkaliśmy przed Kołobrzegiem, niestety nie zauważyli naszego szaleńczego wymachiwania rękami i nie usłyszeli nawoływań… .Dalej raczej nudy i mozolne kilometry przez mało interesujące: Chłopy, Mielno, Unieście i w końcu Łazy.

Dotarłszy do Łazów odbyliśmy krótką przerwę na herbatkę naradzając się jednocześnie w kwestii przebiegu dalszej drogi.

Powstały 2 pomysły: pierwszy, krótszy ale za to bardziej hardcore’owy polegający na forsowaniu plaży na rowerach na odcinku Łazy-Dąbkowice-Dąbki (dystans ok. 10km). Drugi pomysł (zgodny ze wcześniejszym planem) polegał na przedostaniu się do Dąbek jadąc naokoło jeziora Bukowa asfaltem i szutrami zielonym szlakiem rowerowym R10 (dystans ok. 24km). Pierwszą opcję wybrało 3 śmiałków, czyli licząc od najwyższego: Długi, Radzio i Kotlet. Cała reszta natomiast wolała spokojnie przekulać się przez spokojne i malownicze wsie gdzie czas zatrzymał się w okolicach panowania towarzysza Wiesława.

Nasza droga wiodła przez Osieki, Rzepkowo (tam czas zatrzymał się najwcześniej), dalej Iwięcino, Boryszewo (od tego momentu jezioro Bukowo było już widoczne w całej krasie), Bukowo Morskie i ostatecznie Dąbki. Uwinęliśmy się o dziwo przed chłopakami, którzy nadal nie powracali z operacji „pustynna burza”. Po zjednoczeniu się i zjedzeniu smacznej rybki w jednej ze smażalni ruszyliśmy na podbój Darłówka.

Na miejsce dotarliśmy w okolicach 20.00, kiedy na ulice Darłówka wylegają setki turystów. Lawirując między ludźmi przedostaliśmy się na drugą stronę miasteczka przejeżdżając jedynym w Polsce mostem rozsuwanym. Na peryferiach Darłówka (niedaleko wiatraków i poligonu wojskowego) znaleźliśmy bardzo tanie pole namiotowe które było jednocześnie parkiem maszyn wojskowych z okresu II Wojny Światowej.

Po rozparcelowaniu namiotów i fatałaszków, ruszyliśmy na miasto aby poznać nocne życie w Darłówku. Powrót do namiotu – oczywiście nad ranem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz